Nikt chyba nie lubi czekać. Chcemy mieć wszystko już, od razu, teraz i natychmiast. Tymczasem Adwent mówi nam o czuwaniu i cierpliwym czekaniu.
Adwent to czekanie na Boże Narodzenie. Ale Adwent przypomina też, że czekamy na powtórne przyjście Zbawiciela.
Jak pogodzić brak umiejętności czekania z koniecznością czekania? Nie ma innej możliwości. Trzeba nauczyć się czekać. Adwent to piękny czas czekania. Nie świętowania. Święta przyjdą, jeżeli będziemy pięknie czekać i czuwać. Jeżeli będziemy chodzić na Roraty. W domu będą wieniec adwentowy z czterema świecami, będzie kalendarz od pierwszej niedzieli Adwentu (nie od 1 grudnia).
Jeżeli przez cały Adwent pójdziemy za Światłem, za Jezusem. I nawet jeśli w drodze stracimy zapał, siły, to nie wolno z tej drogi zawracać. Można przystanąć, chwilę odpocząć, ale nie zawracać. Tylko droga w stronę Światła jest właściwym kierunkiem.
Wiem, że to nie jest łatwe, ale na pewno warto. Bo wszystko, co wyczekane, wytęsknione jest dużo piękniejsze i przynosi więcej radości. Warto czekać. Bo prawdziwa radość pozostaje gdzieś głęboko w sercu.